Prawdziwe emocje przepływają przez dzieło Davies'a. Podzielone na dwie części, "Dalekie Głosy, spokojne życie" jest w pierwszej połowie dewastującym emocjonalnie obrazem, ukazującym rodzinę wspominającą swojego brutalnego ojca (rewelacyjny Pete Postlethwaite).Druga połowa przedstawia losy rodziny po śmierci ojca i jest trochę spokojniejszym, mniej porażającym doświadczeniem, ale nie mniej satysfakcjonującym. Bohaterowie tego filmu są wyjątkowo rozśpiewani, wypełniając go sentymentalnym urokiem, który natychmiastowo na mnie podziałał. Choć czasem trochę za dużo śpiewają, to jednak mistrzowskie użycie utworów okresu lat 40-tych i 50-tych umocniło mnie w przekonaniu, że obcuje z arcydziełem.
Sam spobób opowiadania historii w tym filmie za pomocą piosenki jest niesamowity jak dla mnie. Mam wrażenie, że w użyciu takich a nie innych piosenek kryje się wiele ironii i goryczy. Bohaterowie zdają się pokrywać swoje lęki i niepokoje piosenką - łatwą, przyjemną, pozwalającą na chwilę odetchnąć od codzienności.