To jest życie...pełne twórczości i śmiechu. Bierzemy jakikolwiek tytuł angielski i możemy zrobić z nim co tylko chcemy. A najlepsze w tym wszystkim jest to, ze nie ponosi się żadnej odpowiedzialności i ma się satysfakcje, ze cała ta banda suki*synów (widzów) musi to zaakceptować!
Ps. Film jest jednym z moich ulubionych 10/10.
Temat stary jak funkcja debila przekonanego o swym geniuszu w zastępowaniu niezrozumiałych, obco brzmiących słów zajefajnymi polskimi tytułami ściągającymi do kin tłumy śliniących się widzów. Ew. ludzie ci uważają, że twórca filmu był idiotą i wypocony przez niego tytuł jest do dupy dlatego tworzą własne.
Dla mnie rekordem świata w tej dziedzinie (może dlatego, że o filmie słyszałem od rodziców i traktuje go w charakterze legendy) to "Black Dog", który w telewizji polskiej czasów gierka zagościł pod wspaniałym i jakże wiernie przetłumaczonym tytułem "Kłopoty babuni".
W przypadku "Full Metal Jacket" można jednak tłumacza trochę rozgrzeszyć bo w wolnym tłumaczeniu FMJ to "pocisk z pełnym płaszczem (metalowym)" lub "pocisk pełnopłaszczowy" co mało ładnie wygląda poza literaturą strzelecką. Niemniej dziwi w takim przypadku brak zastosowania najprostszego rozwiązania - pozostawienia tytułu oryginalnego, który jest nazwą własną.
A co do twierdzenia, ze widz musi akceptować przerózne tłumaczenia - ja o milmie Kubricka mówie i myślę używając tytułu nadanego przez autora. Na tej samej zasadzie "Terminator" nigdy dla mnie nie będzie "Elektronicznym Mordercą".
Tłumaczenia tytułów to pół biedy. Gorzej, że często babole zdarzają się w tłumaczeniu filmów.
Ja to wiem i ty to wiesz...a cała reszta?
ps. Też używam (ale to zawsze) oryginalnych tytułów. No chyba że są po arabsku, turecku, chińsku, japońsku, hiszpańsku, francusku, szwedzku, włosku...ogólnie jak tytuł jest po angielsku to wtedy używam oryginalnej wersji...hehhe
Zryłeś, i to ładnie, mówisz "nigdy nie przetłumaczam, chyba że po...", powiedz po prostu nie przetłumaczam tylko po angielsku, to psuje twoją polszczyznę :D
Jest moim zdaniem tłumaczenie, które bije twój rekord świata. Nie wiem czy znasz taki film "Touching the void". Film w zasadzie dokumentalny, zrobiony z wielkim polotem moim zdaniem, o dwóch gościach, którzy chcieli wejść na szczyt nową drogą, mieli później problemy, itd. itd.
Mniejsza. W każdym razie tytuł pięknie tłumaczy się na "Dotknięcie Pustki", natomiast przetłumaczyli - "Czekając na Joe" (Joe to imie jednego ze wspinaczy).
Wydawać by się mogło, że nie jest jeszcze tak źle, gdyby nie to, że ten drugi wspinacz właśnie na tego Joe nie czekał (czego nie krytykuję, zachował się ogólnie rozsądnie).
W każdym razie nazwali film "Czekając na Joe" co jest zupełnie sprzeczne z treścią filmu. A "Dotknięcie Pustki" to przecież wspaniały tytuł.
ale to jeszcze nic. Jest film pod tytułem The Reptile. Bez głębszego wchodzenia w szczegół jest sobie grupka ludzi, i jest przez "coś" zabijana, ale nie wiadomo co to i kto to. Na samym końcu okazuję się, że to była kobieta która przemieniała się w węża (cała tajemnica i napięcie na tym polegało), a tłumaczenie tytułu... "Kobieta-Wąż". Podać zakończenie jeszcze w tytule :P To jest dopiero skopanie filmu.
"The postman" - cienki postapokaliptyczny produkcyjniak z K. Costnerem. Główny bohater by przeżyć wmawia plemieniu żyjącemu na gruzach Ameryki, że jest urzędnikiem rzadowym i roznosi listy.
Trudno mi sobie wyobrazić prostszy do przetłumaczenia tytuł, zapytajcie przeciętnego 10-latka, na pewno da radę. Ale na czym się skończyło? Czy można nie polec na tłumaczeniu dwusylabowej nazwy popularnej profesji?
Skończyli na "Wysłanniku przyszłości".
Najbardziej oburzające tłumaczenia to "Wojna plemników" i "Zakochany bez pamięci". Przecież to wstrętne, odrzuca ludzi od wartościowych filmów.
no nie wiem...wirujący seks jest na prawde mocnym tytułem...ale co tam
jeszcze jest? Jakaś perełka by się przydała...
Z takiej nauki języka angielskiego, to wolę przypadek "Last man standing", czyli "Ostatni sprawiedliwy". Skoro last man znaczy ostatni, to czy zwrot standing party oznacza sprawiedliwą imprezę? :)
ech... no faktycznie- lepiej jakby przetlumaczyli :ostatni stojący mezczyzna- no naprawde wszyscy byliby zachwyceni:/
"Last man standing" nie znaczy "ostatni stojący mężczyzna". To jest związek frazeologiczny i znaczy tyle, co "ostatni na polu walki", "ostatni, który przeżył". Oczywiście i to nie jest bardzo melodyjnym zwrotem, ale tłumaczenie jako "ostatni sprawiedliwy" jest całkowicie bez sensu.
Było na forum Eastwooda. 'Wirujący' to inwencja tłumacza. 'Dirty' to albo 'brudny' albo 'grzeszny', na 'wirujący' jest po angielsku od czorta słów, ale nie 'dirty'.
A co powiecie na "Night Train" dziwny horror z Dannym Gloverem który ma w PL dwa tytuyłu : "Nocny Pociąg z Mięsem" oraz "Wspólnycy z przypadku"...
Chociaż z tym mięsem to się troche zgadza. Ale jakoś szczególnie nie polecam, w zasadzie to wcale
Są też tłumaczenia, które brzmią lepiej niż oryginały: Podziemny Krąg (Fight Club), Ukryty wymiar (Event Horizon), Twierdza (The Rock), Teoria Chaosu (Chaos)
Widzisz, nie tak do końca. Co z tego, że ukryty wymiar 'ładnie brzmi'? Event horizon- czyli po naszemu horyzont zdarzeń to termin astrofizyczny. Oznacza punkt w polu grawitacyjnym czarnej dziury, po przekroczeniu którego niemozliwe jest wydostanie się z jej grawitacji. Nie po to nadaje się filmom tytuły, zeby jakiś wiejski mądrala z kraju o którym mało kto wie, wymyślał sobie swoje własne.
Eeee... Pomijając podłogowy poziom kultury tej wypowiedzi powiem, że jesteś
i w błędzie i masz racje. Otóż zwrot "full metal jacket"
słownikowo/oficjalnie oznacza - jak napisał Czarny77 - pocisk
pełnopłaszczowy ( http://en.wikipedia.org/wiki/Full_metal_jacket_bullet dla
ścisłości ). Masz także rację - aczkolwiek tylko częściową - co do tego
"uzbrojonego po zęby". Otóż w istocie zdarza się czasami, że zwrotu tego
używają żołnierze, żeby określić się "uzbrojonymi po zęby", jednak są to
nieliczne przypadki. Zazwyczaj raczej stosuje się to określenie, aby
podkreślić przewidywane trudności w wykonaniu przyszłego zadania - które w
domyśle uda się ukończyć tylko przy wykorzystaniu "tych fantastycznych
pocisków FMJ". Zanim więc wyskoczysz na forumowiczów w wieśniackim i
prymitywnym stylu radziłbym troszkę się douczyć i poczytać, ponieważ nawet
na anglojęzycznych stronach FMJ dominuje jako pocisk, zaś częściej od tak
postulowanego przez Ciebie określenia używa się go, żeby określić... kogoś
potężnie okolczykowanego.
Z pozdrowieniami dla Naelosa - Trolla i dla reszty forum
Turek_Polski (Przy okazji.. dla filmu 8/10 - bardzo dobry) :-)
Poza tym, taki zwrot ('full metal jacket') pada w dialogach filmu, kiedy sierżant opisuje broń i amunicję szeregowym.
A jeszcze jedno tłumaczenie tytułu i jednocześnie przewrotność Kubricka oraz dodatkowe przesłanie filmu to fakt, że ponoć kiedy któryś z żołnierzy poległ i wracał do Stanów w metalowej trumnie, koledzy mówili o nim, że wrócił w 'full metal jacket' - jakby to powiedzieć po polsku: 'w blaszanej jesionce'...
Terminator to był kiedyś uczeń u rzemieślnika np.szewca i w momencie gdy ten film wchodził w Polsce do kin to mało kto władał angielskim i większości właśnie z młodym praktykantem-uczniem by się to kojarzyło.
Angielskie tytuły są tłumaczone na polski dlatego, że w naszym kraju jest pełno ludzi, którzy nie potrafią ułożyć jednego pełnego zdania po angielsku. Wiem z doświadczenia bo pracowałem w kinie i widziałem jak co poniektórzy mieli problemy z wymówieniem tytułu Deadpool.
Dobre! Naprawdę dobre! Ale jak dla mnie wirujący seks nadal jest na
pierwszym miejscu...ten tytuł ma moc dezintegracji...
Nieżle sobie poradzili z filmem A MAN APART - jako ODWET (na okładce) ale lektor czyta DIABLO. Dwa polskie tytuły na jeden film.
U mnie na pierwszym miejscu jest taki kopany film kung fu, nie pamiętam gdzie go widzialem, ale ogladalem z kolegą z kanady i prawie sie posikał - "Red Sun Rising" - "Zabójca Jakuzów". %|
No to i ja się pochwalę swym numerem jeden (którego jako filmu nie polecam):
Tytuł oryginalny - "Xtro 3: Watch the skies"
Tytuł polski - "Nawiedzona wyspa"
A co w sumie jest najciekawsze żaden z tych tytułów nie jest trafiony, ale polski jest bliższy fabule. :)
Kiedyś w latach 80-tych wpadła mi w ręce kaseta VHS (oczywiście 10 kopia, na której nic nie było widać) z filmem "Red Eagle" przetłumaczonym na "Czarny Orzeł".
owszem, film swietny... ale i tłumaczenie tytułu trafione ... ja moze i poszłabym w strone "uzbrojony po zęby"- bo to wydaje mi sie rownie wierne co trafione- ale "pełny magazynek" nie rozwala tak bardzo jak "dirty dancing", wspomniany "black dog" czy tym podobne translatorskie fanaberie... az wstyd pomyslec, ze to robia moi koledzy po fachu ;)
pozdro
No to gratuluję kolegów po fachu. Po obejrzeniu niektórych filmów odniosłem wrażenie, że ogólnie kiepsko u nich ze znajomością języka. I już nawet nie chodzi mi o tytuły czy język fachowy, ale taki zwykły, normalny, taki, jakiego uczą w szkołach na lekcjach.
"No to gratuluję kolegów po fachu. Po obejrzeniu niektórych filmów odniosłem wrażenie, że ogólnie kiepsko u nich ze znajomością języka. I już nawet nie chodzi mi o tytuły czy język fachowy, ale taki zwykły, normalny, taki, jakiego uczą w szkołach na lekcjach."
Otóż to. Oglądałem kiedyś taki filmik fantasy/sci fi o wojnie ludzkości z jakimiś skarabeuszami wielkości stodoły na innych planetach, czy czymś takim. Wiem, za takich filmów nawet tłumacze nie traktują poważnie, ale była taka scena retrospekcji, przy której jak wół wyświetlono napis: one year earlier, a lektor beznamiętnym głosem przeczytał: rok później. Myślałem, że się posikam.
Prosze cie dziecko nie bluzni!Film o ktorym mowisz to Starship Troopers i jest naprawde dobry.Zatem nie bluzni,dziecko,niebluzni...
"Film o ktorym mowisz to Starship Troopers i jest naprawde dobry"
Co to ma do rzeczy dziadku?
"Oglądałem kiedyś taki filmik fantasy/sci fi o wojnie ludzkości z jakimiś skarabeuszami wielkości stodoły na innych planetach, czy czymś takim. Wiem, za takich filmów nawet tłumacze nie traktują poważnie"
Napisales tak lekcewazaco o tym filmie ze az musialem zaeragowac.Ale dobra koniec tego offtopu
W Alfie jest taki motyw, kiedy mały Bryan przymierza strój szparaga i mówi "It's too big!", a tłumacz "Jest za mały" :]
"wyświetlono napis: one year earlier, a lektor beznamiętnym głosem przeczytał: rok później" I lektorom, czytającym bzdury, współczuję najbardziej. Bo muszą je firmować własnym głosem.
To nie są translatorskie fanaberie Joanno, tylko dystrybutorskie- po prostu tytuł ma przyciągnąć widza, a jego związek z tytułem oryginalnym i w ogóle z filmem jest tutaj całkowicie nieistotny. Jest to odpowiedź na oczekiwania naszego społeczeństwa bijącego inteligencją społeczeństwo amerykańskie na głowę :)
Jasne, marketing nakręca! Ale jeżeli tłumacz dostaje zlecenie to musi wykazać się przede wszystkim ponadprzeciętną znajomością języka oraz olbrzymią wiedzą merytoryczną... tak aby (i tu się zgodzę) dostosować nowopowstałą wersję do potrzeb widza... jednak w tym momencie myślę, że tłumacz już wolną rękę. Jeżeli chodziłoby wyłącznie o kwestie marketingu to obyłoby się bez np. fachowych konsultacji. Sprostanie wymaganiom widowni a trafność w doborze odpowiednich słów i zwrotów to według mnie oddzielne kwestie- choć obydwie są wyzwaniem.
pzdro
Nie wiem, czy polscy tłumacze odbywają jakiekolwiek konsultacje. To dotyczy również, niestety tłumaczenia książek, oczywiście głównie naukowych. Tych ostatnich czytam sporo, zwłaszcza filozoficznych i duża część gryzie w oczy. Już nie wspomnę o takich kwiatkach, jak spłaszczanie systemów miar i tłumaczenie, np. stóp jako metrów (sic!). Jeśli chodzi o tłumaczenia list dialogowych, to chyba najgorsze (poza wulgaryzmami) są komendy wojskowe, z "go! go! go!" na czele. Ale słyszałem też "outflank them" przetłumaczone, jako "okrążcie ich".
tak, nieraz sa naprawdę kiepskie... ale według mnie problemem jest wybór pomiedzy wiernością a adekwatnością. niegdy nie byłam zwolenniczką word-to-word translation, o wiele bardziej wole tłumaczenia luźne... choć i tu zdarzają się wtopy... zwłaszcza z przerzucaniem tekstów na polskie realia (np. tłumaczenie tropic thunder z wtrętami o pudzianie itd. było żałosne)...
napisy zawsze pozostawiają możliwośc weryfikacji... gorzej jest z dubbingiem- tam widz jest skazany na tłumacza... choć pocieszające jest, że polski dubbing trzyma klase.
Owszem, ale wtopa w stylu (może nie słowo w słowo): Jej Królewska Mość czeka na Pana Marszałku Montgomery – po polsku: Marszałek Montgomery zaraz Pana przyjmie (to z filmu Patton). To chyba lekka przesada.
Do tego dochodzi fachowa terminologia. W tym temacie to dopiero pojawiają się abstrakcje, że z nóg zwala. Przykład:
SPARTAN. Odprawa w hangarze przed odbiciem zakładniczki - 0:51' prowadzący mówi wg tłumacza "biorący udział w akcji nie mają broni (to już głupota) - naprawdę "rules of engagement are weapons free" co oznacza, że nie ma ograniczeń co do użycia broni.
Ale najlepsze jest jak tłumaczą w TVP przekleństwa.
Tutaj przykład z Dr. House:
Cameron: You son of a bitch
A tłumaczenie:
Rozgniewany mizantropie.