Aktorzy jak z "Planety małp". Nie sądziłem, że można tak spaprać charakteryzację w 21 wieku.
Stary Clyde wyglądał niemal jak dziadek z Teksańskiej masakry piłą mechaniczną z 1974r. Faktycznie, mogli się bardziej postarać.
To samo mkałam powiedzieć. Charakteryzacja rzeczywiście kiepska, mało wiarygodnie pokazano starych ludzi i ich tiki, które były, aż za bardzo przerysowane.
Mam wrażenie, że obecnie charakteryzatorzy są absolutnie bezradni jak niemowlęta, jeśli chodzi o postarzanie aktorów. Nie wiem, czy wynika to z powszechnej manii młodości i operacji plastycznych odmładzających, ale wygląda na to, że widzą starych ludzi jako absolutne maszkarony i robią po prostu tak, żeby wyszło jak najbrzydziej.
Nie zgodzę się w pełnym zakresie: makijaż Arniego w istocie wyszedł dość chaotycznie, lecz Leosia ucharowali równie przekonująco co Oldmana jako Churchilla, albo Pitta jako Bena Buttona. Zgadzam się, jak z Planety Małp, a dokładnie z jej Ewolucji. 10/10
Makijaż makijażem, ale fakt, iż stary Hoover mówi głosem 30latka, nie wspominając już o tym, że sam DiCaprio nie ma najbardziej męskiego głosu w Hollywood, ciut żenua. Wręcz groteska. Przecież głos się również starzeje (czego najlepszym przykładem jest reżyser filmu we własnej osobie), czy Leo o tym nie wiedział?
Nie zawsze, ale przeważnie, tym bardziej, że Hoover pił Burbon do obiadu. Poza tym miał dość męski, niski tembr głosu.