Jak dla mnie Phoenix zrobił coś, czego nie zrobił żaden inny aktor do tej pory - jego Joker jest postacią z krwi i kości. Nie jest tylko symbolem szaleństwa/anarchii, nie jest karykaturą, nie jest dopełnieniem Batmana. Jestem szczęśliwy, że przyszło mi żyć w czasach, gdzie film o przeciwniku gościa przebranego w kostium nietoperza może spokojnie zaliczać się do najlepszych filmów, jakie dane będzie mi obejrzeć :]
Poza jedną sceną, nic drastycznego w filmie nie było, by ludzie "musieli się przygotowywać"
Praca Ledgera nie poszła na marne. On wprowadził Jokera na wyższy poziom, a Phoenix zrobił z niego, nie bójmy się tego powiedzieć, prawdziwą ikonę kina.
Stwierdzenie, że nie byłoby tego filmu bez świetnej roli Heatha nie jest na wyrost, przynajmniej ja, na gorąco, tak myślę.
Może nie jest to wprost hołd Joaquina wobec Ledgera, ale to pięknie się dopełnia, przynajmniej w moich oczach.
Kto był lepszym Jokerem; Joaquin czy Ledger, kiedyś zaczną pytać i snuć wywody.
Heath Phoenix, przynajmniej w moich oczach, wspaniała rola w obu dziełach.
Dokładnie tak! Joaquin czasem nawet naśladuje chód Ledgera, co mi zupełnie nie przeszkadza. Jak dla mnie to Oscarowa rola Phoenixa
idealnie by było gdyby Phoenix dostał Oscara za rolę pierwszoplanową, a Pitt za drugo i tym samym dwóch klasowych aktorów otrzymałoby swoje pierwsze statuetki (oczywiście wiem, że Pitt jedną już ma, ale za produkcję) :)
Mi się bardziej Di Caprio podobał u Tarantino. Jakby ktoś miał powalczyć z Phonixem to właśnie Leoś.
Tylko ze względu na większe szanse do statuetek, jednak obie role były pierwszoplanowe. Często się robi ten zabieg, żeby zgarnąć Oscary w kilku kategoriach.
No tak jasne, Pitt miał nawet bardziej pierwszy plan, ale jak napisałeś, robią to by mieć szansę na dwie statuetki, a i tak nie wykluczone, że nie będą mieć żadnej bo konkurencja w tym roku wśród kategorii męskich będzie ogromna.
raczej powalczy Brad Pitt i Joaquin Phoenix za pierwszoplanową (Ad Astra i Joker)
Nie wiem jak kogokolwiek mogl zachwycic Ad Astra. Ladna ( bo tez nie widze rewelacji w zdjeciach ) wydmuszka ale za same zdjecia oskarow sie nie dostaje. Bo tresci to tam praktycznie nie bylo.
wiesz co zaryzykowalbym stwierdzenie ze juz Grawitacja byla lepszym filmem od Ad Astra
Ale to taka osobista opinia ;)
powiem tak ładne obrazki ale historii ten film nie ma żadnej... przynajmniej w moim odczuciu. pierwszy raz przysypiałem na sali a poszedłem naprawdę wypoczęty na ten film i z dobrym nastawieniem
Nie zapominajmy o Irlandczyku. De Niro też się może włączyć do gry za pierwszy plan. Dużo pozytywnych opinii (ba, same opinie, że to arcydzieło) jest na temat filmu jak i gry Roberta.
Ciężko uniknąć porównań obu Jokerów od Ledgera i Phoenixa. Obie kreacje są wybitne, jedna do tego stopnia, że po części doprowadziła odgrywającego ją artystę do śmierci. Niemniej jednak według mnie Jokera ś.p. Ledgera i tego od Phoenixa nie da się porównać. Ten pierwszy był szaleńcem, Panem Anarchii wykorzystującym najlepszych swoich przeciwników do swoich celów i sprowadzającym ich do swojego poziomu. Joker Phoenixa to po prostu chory psychicznie człowiek pragnący zostać zauważonym, który miał marzenia, rozbite jak szkło przez bezwzględny, materialistyczny i dążacy do ideału świat. W świecie Jokera Phoenixa nie było miejsca dla takich jak on - dla chorych z marzeniami. Gotham takich deptało, nawet ci najszlachetniejsi (w każdym filmie o Batmanie) z Gotham, czyli Wayne'owie. Joker Ledgera był szaleńcem, który manipulował otoczeniem, Joker Phoenixa człowiekiem chorym, który w przypływie szaleństwa stał się ikoną dla szalonych i dotkniętych niesprawiedliwością z rąk pozornie ułożonego i sprawiedliwego świata. Ta sama postać, ale dwie różne koncepcje i kreacje i dwóch aktorskich geniuszy za nimi. Nie da się powiedzieć kto zagrał Jokera lepiej, bo to byli dwaj inni Jokerzy.
Bzdura. Musze Cie rozczarować, ale Phoenix w wywiadzie wyraźnie podkreślił, że z Jokerów widział tylko tego Batmana od Burtona (Nicholson)gdy miał 15 lat..że celowo nie oglądał, żeby się niczym nie sugerować gdyż chciał stworzyć postać całkowicie autorską, "uczłowieczoną" wolną od przedstawień i koncepcji Marvelowskich. Pozdro
czyli mając 15 lat już wiedział że będzie grał Jokera za 30 lat? Bo ja nie wierzę że się nie skusił na wcześniejsze części.
Przecież Joker Phoenixa jest zupełnie inny od tego Ledgera i, szczerze mówiąc, przerósł ogromnie wszystkich innych Jokerów. Porównywanie tych dwóch jest jak dla mnie obrazą dla wybitnej roli Phoenixa. Wiecie, nie tylko Ledger istniał, a jego rola tak bardzo przyćmiewająca znowu nie była. W przeciwieństwie do nowego Jokera.
No nie,gra Ledgera była wybitna tak bardzo, że jako postać drugoplanowa wybił się się na ten pierwszy plan (hipnotyzująca wręcz,czekało się tylko na to, aż ukaże się na ekranie). I to sprowadza się do tego, że Phoenix miał dla siebie cały film,w którym mógł pokazać pełne spektrum aktorskie/i obłędu. Ledgerowi nie było to dane.
Każdy ma prawo do swojej opinii. Mroczniejszy Joker w wydaniu Ledgera jak dla mnie i wielu innych jest no 1.
W takim razie odbieram tobie i wielu innym prawo do własnej opinii. Teraz już nic możesz zrobić, by obronić Ledgera.
piękna sprawa ja również widzę dopełnienie oraz podprogowy hołd,,ujęcia zza pleców gdy kamera idzie za jokerem,scena gdy jedzie w radiowozie i przede wszystkim gdy patrzy jak wszystko płonie ( watch the world burn ) coś pięknego a moment zejścia po schodach tanecznym krokiem i muzyka w tle ( ta po piosence rock n rollowej ) to już jest czysta poezja
Dokładnie,Joker grany przez Jacka Nicholsona była jedynie negatywnym charakterem a postaci wykreowane przez Heatha i Joaquina nadały dodatkowego kolorytu.
Nie wiem czy ktoś zwrócił uwagę na fakt, że to nie Arthur Fleck zabił rodziców Bruce'a Wayne'a, ale jeden z uczestników zamieszek, i to on, nie Arthur, bedzie w kojenych opowieściach Jokerem, którego znamy jako antagonistę Batmana. Arthur jest zatem jedynie źródłem inspiracji dla fanatyka, który w przyszłoścj stanie się "właściwym" Jokerem. Jednak różnica między tymi dwoma postaciami jest radykalna i ma ogromne znaczenie.
Arthur to chory, wrażliwy i zagubiony człowiek, który pod presją ogromu zła, które go spotyka, schodzi na drogę przemocy, ale głównie to on sam staje się ofiarą własnej przemocy (nawiązanie do taksówkarza Scorsese). Nieoczekiwanie popełnionymi zbrodniami zyskuje sobie rzesze wielbicieli, którzy jednak zdają się nie mieć pojęcia na temat rzeczywistej osobowości Jokera, są zafascynowani jedynie efektami jego działań, czyli zabójstwami, nie zwracając uwagi na ich rzeczywisty motyw (słabość, choroba psychiczna, obłęd). Można więc to odczytać jako przekaz, że zło, które będzie uosabiał późniejszy, "właściwy" Joker, ma swoje źródło w ignorancji, czy też w skrzywionym i niezrozumianym obrazie rzeczywistości. Podobnie zresztą jak każdy fanatyzm, nie tylko ten z gatunku fikcji.
Skąd w ogóle pomysł, że to Joker zabił rodziców Batmana? Nie jestem wielkim znawcą komiksów, ale wydaje mi się że wszystkie źródła podają, że był to właśnie przypadkowy przestępca. Chyba tylko w Batmanach Burtona była taka sugestia, ale tam Joker nie nazywał się Arthur Flack tylko jakoś inaczej. Dlatego teza że Pheonix nie jest właściwym Jokerem jest błędna, właśnie to on jest właściwym Jokerem.
No tak, ja się wychowałem na wersji Burtona, która nie pozostawia wątpliwości co do tej kwestii.