z regoly lubie filmy z melem gibsonem ale ten mnie jakos nie zaciekawil i...usnolem przy nim hehe
mi nigdy nie zdarzyło się zasnąć na jakimś filmie, no może raz kilka lat temu na "Krzyżakach"
Może dlatego że znasz Gibsona z bardziej dynamicznych lub komediowych ról. Tymczasem ten film koncentruje się na bardziej "prozaicznym" aspekcie, przyjażni i miłości. Dla mnie to klasyk.
O to! ja tak właśnie mam "Zabójcza Broń" i te sprawy ale co nie zmienia faktu że film jest nudny i ciągnie się jak flaki z olejem. Według mnie warto ten film zobaczyć jednie ze względu na rolę Gibsona. A po za tym cudem wytrzymałem do końca.
Nie tyle nudny co ciut senny, ale mniemam że było to zamierzone. Po prostu zamiast epatowania fruwającymi flakami, postawiono na zagmatwaną fabułe. Moim zdaniem filmik fajny, ukazujący realia Miami lat 80. Każdy kto oglądał dokument "Kokainowi kowboje" wie o czym mowa.