To przykre oglądać niepokonanego Van Damme w takiej formie. On jest od bronienia słabszych i od wymierzania solidnych kopniaków ich oprawcom. Takiego Van Damme'a chcemy. A sam ten film jest zupełnie nierealistyczny. Wygląda, jakby akcja działa się w Meksyku, Nikaragui, Kolumbii, albo innym dystopijnym zadupiu Ameryki Łacińskiej. Ale to USA i do tego Waszyngton DC! Czy amerykańskie służby specjalne, ponoć najlepsze na świecie, pozwoliłyby na to żeby w samym sercu Stanów zalęgło się takie g...wno jak Mara Salvatrucha? No raczej nie.