..."Kariera Nikodema Dyzmy" tegoż autora nie jest obecnie lekturą obowiązkową w polskich szkołach? Czyżby z powodu tego, że była, jest, i będzie w dużej mierze aktualna?
Dokładnie z tego powodu. Jest za to sporo literatury cierpiętniczo-patriotycznej (w przypadku dziejów polskich jak i odzwierciedlającej ich literatury to jedno i to samo), również z podobnych powodów.
Bo to aluzja rządów sanacji i samego Piłsudskiego. Przecież żyjemy w kraju kultu tej osoby. Każdy orientujący się wie, że książka Dołęgi-Mostowicza to aluzja. Mamy za to w szkołach H. Pottera - lubię niektóre filmy z serii, czytałem kilka lat temu I cześć bo miała być omawiana, jednak na szczęście nic nie wyszło, i dobrze bo na lekturę to się nie nadaje. To samo z Hobbitem, arcydziełem gatunku, tutaj wręcz przeciwnie, powinno być omawiane bo to bardzo dobra książeczka. Gdyby nie Hobbit nie byłoby WP. Ogólnie mało mamy polskich książek w kanonie lektur. Przynajmniej takie mam wrażenie. Chociaż sam się przyznam, że mało czytam, wolę jednak filmy przy których bardziej mogę się odprężyć. Ostatnio jednak zetknąłem się z K. Kesey'em i jego "Lotem nad kukułczym gniazdem". Fakt, to nie książka dla młodzieży. Za dużo wulgaryzmów i "rządowi" by tego nie przyjęli. Gdyby jednak MEN nie istniał, czego z całego serca tej reżimowej instytucji życzę, i rodzice sami decydowali by o tym co ich dzieci mają czytać, może wtedy "Lot..." by wszedł, chociaż wątpię. Tak jak napisałem od cholery tam wulgaryzmów. Jednak dla tych co jeszcze nie czytali książki, a oglądali film, polecam całym sercem. Genialna lektura.
Bo serial jest o niebo lepszy niż sama książka. Książka posługuje się schematami, napisana jak melodramat dla kucharek i służących, język prosty, wręcz banalny. Problematyka po macoszemu, bez wgłębiania się w przyczynę takiego stanu rzeczy, bez refleksji. Dlatego.